11 października 2013

KALENDARIUM HISTORII POLSKI: październik



Post na październik. To już dziesiąty miesiąc, jak ten czas leci! ;)

Dzisiaj napiszę o Barbarze Radziwiiłłównie. Czemu o niej? Po pierwsze, bo mam słabość do Zygmunta Augusta, a po drugie, na koniec miesiąca wypada rocznica rozpoczęcia obrad sejmu inaugurującego samodzielne rządy ostatniego Jagiellona po śmierci jego ojca, Zygmunta Starego, 1 kwietnia 1548 r. Sejm, o którym mowa, rozpoczął się 31 października 1548 r. i stał się prawdziwą areną "bitwy o Barbarę", czyli uznania jej przez sejm za prawowita królewską małżonkę i wydania zgody na jej koronację. Jak to się potoczyło dalej, opowiem może innym razem, a dziś o Barbarze, ale trochę inaczej. 

Zapraszam!




Do dnia dzisiejszego zachowało się bardzo mało pamiątek po ukochanej małżonce Zygmunta Augusta, królowej Barbarze Radziwiłłównie (1520 lub 1523 – 1551). Ponad rok temu zaintrygował mnie temat jej uwielbienia do pereł i losu jej klejnotów.
Piękna Litwinka, podobnie jak jej ukochany, lubowała się w kosztownych klejnotach i drogocennych szatach, które szył dla niej włoski krawiec Francesco. Zygmunt August, cieszący się uzasadnioną opinią jednego z najbogatszych władców w Europie (jego zbiór kosztowności oceniano ówcześnie na przeszło milion złotych szkudów włoskich, a papieski nuncjusz pisał do Rzymu, że król ma biżuterii więcej jak za milion złotych i nawet ma zwyczaj wozić z sobą swe klejnoty, suknie i mnóstwo innych rzeczy), nie żałował pieniędzy na zachcianki ubóstwianej żony. XX-wieczny tropiciel historycznych ciekawostek Stanisław Szenic pisał: urodziwa królowa polska przedkładała podobno perły nad inną biżuterię. Król Zygmunt August zlecił więc swoim agentom, skupującym klejnoty do skarbca królewskiego, aby nabywali co wspanialsze okazy pereł. Rynek na nie był wtedy w Holandii, dokąd przewoziły je statki przybywające z dalekich i tajemniczych Indii. Za wielką i nieskazitelną perłę płacono olbrzymie sumy, zebrane zaś w długim sznurze zyskiwały jeszcze na wartości.

Miniatura Barbary Radziwiłłówny, warsztat Lucasa Cranacha Młodszego, 1555/1565 r. Źródło.

Barbara Radziwiłłówna lubiła drogie suknie, kosztowności i ozdoby. Inwentarz jej panieńskiego majątku wymienia: Perły: dziesięć kołnierzów perłowych, siedem bramek perłowych, dwoje bryże perłowe, trzy czepce perłowe, obojczyk czarny z perłami, za te wszystkie perły pięćset kop” (Rejestr J.M. Pana Wileńskiego, które J.M. ma dać J.M. Pannie Barbarze córce swej) w posagu na jej pierwszy ślub z wojewodzicem Stanisławem Gasztołdem. Na głowę ubierała weneckie birety lub sobolowe czapki. Zgodnie z ówczesną modą wybierała kolory kontrastowe, łącznie z bielą i czernią, choć preferowała kolor czerwony. Lubowała się również w biżuterii. Uwielbiała pierścienie, medaliony, złote łańcuchy jednak jej ulubioną ozdobą były perły. Suknie zdobione perłami szyła z tkanin złotych, czarnych i czerwonych, ale gładkich - by były doskonałym tłem dla klejnotów. Głowę królowej zdobiły perłowe czepki, gors - perłowe kołnierze, a palce - pierścienie.




Stanisław Orzechowski pisał: Barbara, ze składu i twarzy tak piękna, że z zazdrości urody o jej niewinności tachano. Barbara była wysokiego, jak na tamte czasy, wzrostu (miała 160,2 cm, podczas gdy średni wzrost kobiet wynosił wtedy ok. 152 cm), smukła, bardzo zgrabna, o szczupłej talii i szerokich biodrach. Twarz miała owalną, niezbyt wielką, zgrabny nos, duże ciemne oczy otoczone gęstymi rzęsami, brwi wąskie, delikatnie łukowate, lecz wyraźne. Czoło jej było wysokie i nieco wypukłe, usta niewielkie o wyraźnie wykrojonych, pełnych wargach. Pod nimi kryły się dwa rzędy równych, lśniących bielą zębów. Barbara była blondynką o jasnej cerze, co uważano za wielką zaletę. Urodę podkreślała Barbara umiejętnie: stosowała bielidło, czyli ówczesny puder, który wybielał cerę. Wydaje się, że specjalne środki stosowała do uwydatnienia linii brwi i ust. Barbara potrafiła podkreślać i eksponować swoje wdzięki, robiła to w sposób wyszukany, z klasą i elegancją, nawet gdy była już poważnie chora, nie zaniechała różowienia twarzy. Zawsze piękna i strojna, posiadała wrodzony, trudny do opisania wdzięk. Barbara wykształciła sobie własny styl w poruszaniu się, rzucaniu wymownych spojrzeń. Posiadała miły, łagodny głos. Otoczenie zachwycało się też jej słodyczą wejrzenia, łagodnością mowy, powolnością ruchów. Powiadano, że sam jej wgląd wzbudzał nie tylko podziw, lecz pożądanie i miłość mężczyzn. Barbarę opisywano jako bajkowe wschodnie bóstwo, ten wizerunek utrwalono m.in. w filmie „Epitafium Barbary Radziwiłłówny” (wspaniała rola Anny Dymnej!) i taką ją pamiętamy, w wystawnym stroju koronacyjnym, którego najbardziej urzekającym szczegółem są sznury pereł otaczające twarz.

Uwielbienie Barbary dla mody i pereł widać na licznych portretach. Królowa ubrana jest w suknię haftowaną perłami i kamieniami, w perłowy czepiec z perłową opaską zachodzącą pod brodę. Na czepiec nałożony jest mały aksamitny beret dekorowany naszytymi złotymi blaszkami, jakie popularne były w modzie Europy zwłaszcza w latach trzydziestych i czterdziestych XVI w. Tak zestawiony z czepcem beret jest niespotykanym gdzie indziej szczegółem mody – opisała jeden z wizerunków, powstały za życia królowej i przechowywany obecnie w Muzeum Czartoryskich w Krakowie, dr Ewa Letkiewicz. Perły Radziwiłłówny musiały być warte fortunę. Aby uzmysłowić sobie ich wartość, wystarczy kilka danych. Z dokumentów z 1562 r., wymieniających wyprawę ślubną królewny Katarzyny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta a matki Zygmunta III Wazy, wynika, że oprawa Katarzyny warta była ponad 100 tys. talarów. Talar równał się wtedy 30 groszom, a grosz wystarczał na przeciętne dzienne wyżywienie człowieka. Czyli ponad 100 tys. talarów wystarczyłoby teoretycznie, by wyżywić przez jeden dzień 3 mln mieszkańców Rzeczypospolitej albo przez rok 8-tysięczne miasto, a Barbara dysponowała biżuterią większej wartości niż ta Katarzyny!




Po śmierci Barbary w 1551 r., spowodowanej rakiem szyjki macicy, jej klejnoty i kosztowne suknie Zygmunt August przechowywał na zamku w Tykocinie. Wspaniałe ubiory, zgodnie z testamentem króla, miały przypaść Annie Jagiellonce, jednak już jesienią 1574 r. okazało się, że – złożone w piwnicach zamkowych – padły pastwą szczurów. Ale co stało się z bajecznymi wprost perłami królowej? Król zastrzegł w swoim testamencie, że kosztowne szaty, perły, pierścienie, bransolety, łańcuchy, zapony itp., w skład których wchodziła także biżuteria po żonie Barbarze, miały być rozdzielone między trzema jego siostrami: Zofią, Anną i Katarzyną, oprócz kosztownych szat królowej Barbary, które w całości miały przypaść siostrze Annie Jagiellonce. W rzeczywistości nazajutrz po śmierci króla kosztowności opieczętowano i nie dotarły do wszystkich spadkobierczyń. Ostatecznie znalazły się w posiadaniu Anny. Bardzo się nimi szczyciła. Być może szczególnie piękne perły, będące przedmiotem podziwu Anny Habsburżanki, pierwszej żony Zygmunta III Wazy, znane z opisów na dworze habsburskim w Wiedniu, pochodziły ze spadku po Barbarze. Anna Jagiellonka nie otrzymała jednak drogocennych, haftowanych perłami i dekorowanych klejnotami sukien królowej Barbary. W jednym z listów do siostry Zofii pisała, że te najpiękniejsze, zamknięte w piwnicach Tykocina, zjadły szczury – mówiła dr Ewa Letkiewicz.


Źródło. Kolejny raz Barbara (tu mdlejąca, poważnie już chora) w perłach.


Zjawa Barbary Radziwiłłówny Wojciech Gerson. Barbara po raz kolejny w perłach. Źródło.

21 września 1931 r. w nieznanej krypcie bazyliki wileńskiej odkryto groby: króla Aleksandra Jagiellończyka oraz dwóch żon Zygmunta Augusta: Elżbiety Habsburżanki oraz ukochanej Barbary Radziwiłłówny. Na zachowanym prawie w całości szkielecie odnaleziono srebrną złoconą koronę, takież berło i jabłko, szczerozłoty łańcuch, trzy kosztowne pierścienie oraz dwie srebrne tabliczki z tekstami łacińskimi. Badacze i artyści mogli przekonać się na własne oczy, jak hojnie Zygmunt August wyposażył swą małżonkę na ostatnią drogę – pisała dr Hanna Widacka. Jak wskazuje dr Ewa Letkiewicz, insygnia pogrzebowe Barbary były wykonane bardzo starannie, ze srebra wysokiej próby, zaś srebrna tabliczka z wieka trumny została opatrzona herbami Radziwiłłów, Polski i Litwy. Pereł tam nie było, a kosztowności zaginęły w zawierusze II wojny światowej.


Pozostałości z grobu Radziwiłłówny. Źródło.
Perły królowej ukradziono zapewne zaraz po śmierci Zygmunta Augusta. Zmarł on na zamku w Knyszynie 7 lipca 1572 r. Obecni przy nim senatorowie opieczętowali komnaty, w których mieściły się rzeczy po królowej Barbarze, srebra i inne cenne przedmioty. Jednak szybko rozpoczęła się grabież skarbów. Zamieszana w nią była kamaryla Jerzego i Mikołaja Mniszchów. W podsumowaniu przeprowadzonego przez specjalną, powołaną przez sejm „komisję śledzczą” dochodzenia (17 kwietnia 1573 r.) zapisano: Mniszchowie i Mniszchów klienci, Giżanka i inne nierządnice, jako też ich służba i krewni z tego źródła używają bogatych dochodów. Ładowne skrzynie i ciężkie wory wynoszono na cztery doby przed zgonem monarchy i w noc po jego śmierci. Chaotyczne i krótkie rządy następcy ostatniego z Jagiellonów – Henryka Walezego – nie sprzyjały wyjaśnieniu skandalu. Po ucieczce Henryka Walezego sprawa nie miała jednak dalszego toku. Przeciwnie, Jerzy Mniszech otrzymywał coraz wyższe dygnitarstwa, wreszcie został wojewodą sandomierskim. Olbrzymie bogactwa umożliwiły mu finansowanie wyprawy na Moskwę, gdy wydał swą córkę Marynę za cara Dymitra Samozwańca – wskazywał Stanisław Szenic. Niewykluczone, że jakieś królewskie precjoza Mniszchowie Marynie, żonie cara, co okazało się chyba dla niej zgubne, jeśli wierzyć przesądom. Obie bowiem władczynie skończyły źle: schorowana Barbara zmarła w wieku 31 lat, zaś Maryna sczezła uwięziona na Wschodzie w wieku 27 lat.

A co z perłami? Trop wiedzie nas do Anglii Tudorów. W 1914 r. jeden z kustoszów British Museum w Londynie odkrył korespondencję królowej angielskiej Elżbiety I Tudor, w której polecała ona swoim agentom w Polsce nabycie dla niej pereł Radziwiłłówny. Tą drogą znalazły się one w królewskim skarbcu angielskim i w wyniku działów spadkowych przypadły dworowi hanowerskiemu. Jak wspominał pamiętnikarz i szambelan cesarza austriackiego, Marian Rosco Bogdanowicz, w 1900 r. oglądał on – rzekomo te właśnie perły – na szyi królowej hanowerskiej Marii, spadające długimi rzędami prawie do kolan. Najstarsza jej córka, Maria Luiza księżniczka Cumberland poślubiła księcia Maksa Badeńskiego, zapewne więc w sejfie książąt badeńskich należałoby szukać pereł Barbary Radziwiłłówny. Okazuje się, że o wyjątkowo cenne „perły hanowerskie” gorączkowo procesowała się ze swym wujem księciem Cumberlandu sama brytyjska królowa Wiktoria. Jednak chodziło nie o perły pierwotnie znajdujące się w skarbcu Rzeczypospolitej, ale Szkocji. Według branżowych opracowań („Gems & gemology” z 1985 r.) sąd orzekł wtedy, że mają pozostać przy władczyni i jej następcach. Badacz Szenic, opierający się na relacji Bogdanowicza, pomylił nazwiska i stopień pokrewieństwa wymienionych przez siebie koronowanych głów (Maria Luiza księżniczka Cumberland była nie córką, ale wnuczką, i nie bezdzietnej Marii Hanowerskiej, lecz Marii Sachsen-Altenburg). Powstaje pytanie, czy „wszędobylski” pamiętnikarz to osoba godna zaufania. Zdaniem dr Letkiewicz źródła wskazują, że Bogdanowicz był hochsztaplerem, wiodącym kompromitujące życie aferzysty na dworze wiedeńskim, a potem w Paryżu, Brukseli i Londynie. To podważa jego wiarygodność. Jednak dr Hanna Widacka, autorka książek i publikacji o historii sztuki, nie uważa rewelacji Bogdanowicza za wyssane z palca. Każde pamiętniki mają znamiona pewnej konfabulacji, to nieuniknione, lecz w tym przypadku przedstawione zdarzenie wydaje się prawdopodobne. Dodam, że na relacji Rosco Bogdanowicza opierają się wszyscy kolejni badacze, z Szenicem włącznie. Bogdanowicz nie podaje, niestety, gdzie konkretnie miała znajdować się korespondencja królowej Elżbiety I z jej agentami w Polsce w sprawie zakupu pereł królowej Barbary. Można się tylko domyślać, że spoczywała w jednym z londyńskich archiwów i była tam jeszcze niedługo po 1914 r. Elżbieta I rzeczywiście była wielką wielbicielką pereł. Brytyjskie źródła potwierdzają, że chciała zgromadzić najwspanialszą ich kolekcję w całej Europie. Część odziedziczyła, część zabrała Szkotom, inne skupowała z Portugalii, Nawarry i Burgundii. Nie wiadomo, czy pod tym kątem wysłała też agentów do Polski. Po śmierci króla w 1572 r. mogłoby dojść do sprzedaży pereł, Elżbieta I panowała do 1603 r. O „perłach Barbary Radziwiłłówny” nie wspominała też nigdy brytyjska prasa (choć w 1900 r. pisała o rzekomej kradzieży cennych pereł „rosyjskiej księżnej” Radziwiłłówny, przebywającej właśnie w Londynie).

Tak więc nie wiadomo, co stało się z perłami Barbary Radziwiłłówny. Jeśli przejęli je Mniszchowie lub zjadły szczury, ślad po nich na dobre zaginął. Za wiarygodną można uznać wersję o odziedziczeniu klejnotów przez Annę, siostrę Zygmunta Augusta. Po śmierci królowej Anny Jagiellonki klejnoty Jagiellonów przeszły na rzecz skarbu Rzeczypospolitej. W dużej części zostały rozproszone w latach 1611–1669. Prawdziwą ich zagładę przyniósł jednak rok 1673, kiedy podczas sejmu zapadła uchwała o otwarciu skarbca i wyjęciu z niego klejnotów na potrzeby Rzeczypospolitej. Dużą część cennych przedmiotów zastawiono w Gdańsku, skąd nigdy nie wróciły – wyjaśnia dr Ewa Letkiewicz. Ich lista nie przetrwała. Możliwe, że były wśród nich perły Barbary, które sfinansowały wojny Rzeczypospolitej...


Potomnym pozostała kontemplacja pereł tylko na stosunkowo licznych wizerunkach królowej Barbary. Wspaniale prezentują się one na okazałej litografii François Greniera (1793 – 1867), odbitej w paryskim zakładzie Josepha Lemerciera i wchodzącej w skład luksusowego wydawnictwa Jana Kazimierza Wilczyńskiego Album Wileńskie (Album de Wilna), jakie ukazało się w Paryżu w latach 1845 – 1875. Wzorem dla wspomnianej grafiki stał się osiemnastowieczny portret nieświeski królowej, przedstawionej w stroju koronacyjnym.
Źródło. Portret w stroju koronacyjnym z XVIII w. 



Tutaj wersja kolorowa powyższego portretu.
Miniatura Barbary Radziwiłłówny z cyklu portretów żon Zygmunta Augusta z 1550 r. Źródło.
Źródło.
DO OBEJRZENIA I POSŁUCHANIA:

1. Film "Barbara Radziwiłłówna" z 1936 r., pierwszy film polski wyemitowany w TV polskiej.







Film Barbara Radziwiłłówna z 1936 r. Źródło.
Jadwiga Smosarska jako Radziwiłłówna.

2. "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" (1982).

Źródło.
Źródło.
Źródło.
Źródło.
Źródło.
Źródło.
Źródło.

3. Już nie obejrzymy, ale warto wspomnieć - spektakl o Barbarze Radziwiłłównie (1865), w roli głównej Helena Modrzejewska.


Źródło.
Źródło.

ŹRÓDŁA: 12345678.


Do następnego! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz